Archiwum październik 2007


paź 12 2007 Problem z pisaniem
Komentarze: 3

Problem z pisaniem u mnie polega na tym, że jest opór całego organizmu. Niby się już zabieram do pisania. A jeszcze to, jeszcze tamto. Jeszcze notkę zrobię o problemach z pisaniem etc. A potem to już jest późno i się zostawia na jutro.

W piątek, kiedy ocalałem, zaczęły się próby do "Żyda". W grudniu premiera.

klemens-1 : :
paź 08 2007 Jednak tak
Komentarze: 2

Nazajutrz po napisaniu tamtej notki, 4 października jechałem w nocy - 400 kilometrów. Droga była pusta, więc gnałem 120-130/h. W środku Polski, w środku nocy nagle na podwójnym zakręcie, kiedy musiałem zwolnić do 30/h, odpadło mi koło. Przednie, lewe. Samochód opadl na lewy przód, zdążyłem jeszcze skręcić na chodnik. Ze dwa metry przejechałem na osi. Koło potoczyło się w bok.

Dwa dni przed wyjazdem mechanik przekładał mi tylne koło do przodu i przednie do tyłu. Niedokładnie dokręcił śruby.

Pierwsza myśl: Gdyby spadło mi minutę wcześniej, na prostej, gdzie prułem szybko, już bym nie żył. Gdybym jechal w dzień, a za mną i na przeciwległym pasie mknęłyby auta, już bym nie żył.

Postałem jakiś czas obok auta i oddychałem.

Wygrzebałem latarkę. Nie mogłem znaleźć lewarka, żeby założyć koło z powrotem. Nieliczne ciężarówki nie chciały się zatrzymać. Bo co? Jakiś facet o północy na ciemnej drodze łapie stopa? Strach.

Usłyszałem jakiś hałaś, zobaczyłem światła z okna. Idę tam. Ludzkie głosy. To piekarnia. To stało się obok piekarni. Na ulicy, na białych płachtach wyłożone chleby do ostygnięcia. Piekarz pożyczył mi lewarek.

Miejscowość nazywała sie Opatowiec. Przed Sandomierzem.

Rano - pierwsza kawa, rześkie powietrze, cudny, przecudny dzień. Żyję.

klemens-1 : :
paź 03 2007 Tak
Komentarze: 0

Obudziłem się z bólem głowy po nocnych rozmowach o polityce do trzeciej nad ranem.

Siedząc w ubikacji, jeszcze nie całkiem rozbudzony, poczułem nagle potworną, ssącą, żarłoczną chcicę na życie. Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się, żeby to przyszło z taką intensywnością. Takie wielkie, do zachłyśnięcia się pragnienie, żeby to się nie urwało, żeby nie ominęły mnie te wszystkie, kolejne rześkie, czy deszczowe poranki. Żeby nie działy się beze mnie te wszystkie nocne rozmowy.

- Przecież nic ci nie grozi. Nic nie jest. To tylko sen taki nieotrząśnięty do końca - myślałem sobie do siebie, wychodząc z psem na ten wiecznie niedoceniony świat.

klemens-1 : :
paź 03 2007 Boję się śmierci?
Komentarze: 1
 - Boję się śmierci.

- Dlaczego?

- Nie chcę o tym rozmawiać!

- Robaków?

- Daj mi spać!!!

- Ale wiesz, z tego co wierzymy, to to jest takie przejście.

- ...

- W zasadzie jak się nie wierzy, że coś jest potem, to to nie ma sensu.

- Dlaczego? Mi się wydaje, że dopiero wtedy się żyje w pełni.

- A teraz jak żyjesz?

- Nie rozpycham się.

klemens-1 : :
paź 02 2007 Czy tata Teresy żyje?
Komentarze: 0

- Zostałam z nim sama. Poszłam po sąsiadkę z góry. Usiadła i zmówiła pacierz, ale zaraz poszła, mówi, że zapomniała wyłączyć piecyk. Poszłam do drugiego pokoju i słyszę, jak tata kaszle. Przyszłam do niego. Nie bałam się. Pomyślałam, że może jednak żyje. Stanęłam nad nim. Ale nie oddycha. Wszystko tak, jak przedtem. Poszłam do łazienki i znów słyszę, jak kaszle. Wybiegam z łazienki. Nic. Tata leży z gromnicą.

- Rodzice nie powinni bać się dzieci, ani dzieci rodziców. Przecież jak my umrzemy to nie po to, żeby straszyć dzieci.

- Ale ja się nie bałam. Ja myślałam, że on jednak żyje.

klemens-1 : :