Ciocia
Komentarze: 4
Spotkałem się z ciocią. Podpisałem książkę. "Mojej ulubionej ciotce..." W książkach się nie wykreśla. Nie dedykacje. Kurcze. Napisałem -ciotce- i pomyślałem: "Obrazi się". Dlaczego nie -cioci-. Dlaczego nie napisałem -cioci-?? Przecież nie zależy mi na tym, żeby komukolwiek było przykro, przeciwnie. Spróbowałem sobie szybko odtworzyć w myślach proces, który doprowadził do sformułowania końcówki -tce- zamiast -ci-. Pomyślałem, że musiałem brać -ci- pod uwagę, ale chyba stwierdziłem, że jeśli ma się 35 lat, to -ciocia- brzmi głupio, dziecinnie, jakoś ciapciowato. Autor wpisujący -cioci-. Ale przecież - przypomniałem sobie w trakcie odtwarzania- Słowacki też zdaje się wpisywał coś jakiejś cioci. Chyba. Tak??? Słowacki też mi się z ciocią kojarzy. Nawet jeżeli się nie wpisywał, to mógłby. "Cioci - Słowacki". "Mojej ulubionej cioci - Słowacki".
Pomyślałem, że się obrazi, to znaczy nie obrazi, nie że się nie będzie odzywać albo miny że robić, nie. Ale, że coś tam jej w środku nie siądzie, że jej nie podsiądzie. Że jakby przełknęła zgniłka. Ciotka. Kiedy się mówi, to co innego, ale zapisane w książce, w dedykacji. Cholera! Za późno w każdymbądźraziezapóźno. Trzeba by to wynagrodzić jakoś resztą dedykacji, ale jak? Pomyślałem o miłych wspomnieniach, jakie mam związane z ciocią. Park, papierosy paliła, opowiadała o kinie, kino, gdzie byliśmy razem. Poszliśmy na film "Najlepszy kumpel". Potem siedzieliśmy w parku i paliła papierosy, bo nie chciała palić przy babci. Wspomniałem też o jej mężu, ale nie potrafiłem znaleźć żadnych innych słów poza -bardzo sympatycznemu-. Wiedziałem, że to brzmi głupio, że jak z prywatki, z dyskoteki. "Bardzo sympatycznemu temu a temu dziewczyny z trzeciej ce dedykują szejkin stiwens". Ale czasu było mało, ile można siedzieć nad jedną dedykacją. Impreza trwa, życie toczy się dalej, wódka, sałatki, grzybki, sok z brzoskwini. Napisałem -bardzo sympatycznemu-, gdyż nic innego nie przychodziło mi do głowy. Oddałem. Popisaną. Z niepewnością, naprawdę z drżeniem czekałem na reakcję. Popatrzy teraz, czy przeczyta później? Niektórzy nie czytają od razu - taką mają zasadę, że biorą książkę i że przeczytają w domu, albo przynajmniej jak nie będę widział, inni przeciwnie - czytają od razu i uśmiechają się albo mówią coś albo dziękują. Dla niepoznaki zakosiłem grzybka. Że niby nie patrzę. Że kroję grzybka. Widelczyk. Cebuleczka taka malusieńka. Grzybek w marynacie, śliski, cały w takich glutach. Jak ślimak. Czyta. I nic. Bez reakcji. Bez uśmiechu. Nic. Pokazuje wujkowi. Wujek też czyta. I też się nie śmieje. Nie uśmiecha. Nic. Zatapiam się w grzybku. W śliskim, obłym grzybku. Mam jakieś 50 różnych myśli, różnych wytłumaczeń, a przy tym świadomość, że to przecież nic ważnego, że nie trzeba o tym tyle myśleć, że już trzeba skończyć, żeby to się nie stało nienormalne. Na szczęście mój brat zaczyna jakieś wywody na temat polskości czy też niepolskości Lwowa. Szybko zajmuję przeciwną stronę, mam inne zdanie. Rodzi się krótka dyskusja. Mój tatuś polewa.
Na przyszłość, czy to będzie dla cioci, babci, siostry, polecam słowo "kobieta". "Wspaniałej kobiecie, która wraz ze mną odkrywała świat kina paląc w parku papierosy przed seansem" Pucio :)
Dodaj komentarz