Komentarze: 6
Dziewczyna, lat 23, na stacji benzynowej, pijąc wodę mineralną, opowiedziała mi o swoim objawieniu. Była zdaje się na jakimś zgromadzeniu organizowanym przez wspólnotę z Taize. Siedziała na schodach. Ktoś położył jej na kolanach chustę z twarzą z Całunu Turyńskiego. Wtedy to się stało.
- Nie miałam wątpliwości,że to Bóg mówi do mnie. To było wyraźne i silne.
Znam tę dziewczynę od roku. Wiem, że jest religijna, ale nie ma w niej nachalności. Jest spokojna, ładna, o pociągłej twarzy madonny, i wydaje mi się krucha.
- No to co mówił?
- Żebym była z Nim. Że prosi, żebym z Nim była.
Widzę, że płacze, ale staram się dopytać jak najwięcej. Ale nie ma nic więcej.
- Pomyślałam, że może powinnam wstąpić do klasztoru, ale się inaczej potoczyło.
---
Dziś chodziłem i szukałem miejsca, w którym nie spotkałbym nikogo, kto chciałby ze mną rozmawiać. Czasami mam takie.